Czwartek, 15 kwietnia 2010 12:33
Trener reprezentacji Polski w rugby Tomasz Putra stracił w katastrofie pod Smoleńskiem starszego brata – Krzysztofa. Był wicemarszałkiem Sejmu.
- Siła, zdecydowanie, konsekwencja i…sumiaste wąsy – to najczęściej wymieniane cechy Krzysztofa Putry (na zdjęciu). Dla kogoś, kto urodził się na wschodzie Polski to „normalka”. Ludzie stamtąd mają w sobie coś co czyni ich twardymi, odpornymi na trudy życia, bo żyje się tam niełatwo. Sposób, w jaki Krzysztof Putra głosił swoje poglądy nigdy nie pozostawiał złudzeń, że „ten gość wie czego chce”. A chciał Polski bardziej prawej, bardziej sprawiedliwej…
Krzysztof Putra był od kilku lat postacią rozpoznawalną nie tylko za sprawa swoich wielkich wąsów. Ktoś w Sejmie powiedział o Nim kiedyś, że „to największe wąsy w polskiej polityce”. Golił je tylko na specjalne okazje, ale szybko do nich wracał.
Jedną z pasji Krzysztofa Putry był sport (sprawował także prezesurę Klubu Sportowego Podlasie Białystok), ale nie mogło być inaczej skoro miało się w rodzinie rugbistę, młodszego brata – Tomasza. Tych rugbowych analogii można było łatwo doszukać się w jego wypowiedziach. Gdy został wicemarszałkiem Sejmu, podkreślał: – To pierwsza linia walki o wszystkie ważne sprawy. Marszałek Putra wiedział ile pracy musi włożyć w sukces drużyny gracz I linii młyna…
Był wielkim kibicem rugby. Bywał także na meczach Arki w Gdyni.
W sobotę 10 kwietnia nie planował pojawić się w Sochaczewie na meczu Polska – Mołdawia. Miał złożyć hołd pomordowanym w Katyniu. O katastrofie prezydenckiego samolotu trener reprezentacji dowiedział się od jednego z dziennikarzy. – Tam był mój brat… – wyszeptał zszokowany.
TRENERZE – JESTEŚMY Z TOBĄ!