Środa, 27 lipca 2011 12:49
- Dużo rzeczy można powielić w kraju, przygotowując nasze drużyny?
- Oczywiście, właściwie wszystko, problem w tym, że nie trenując tak dużo jak oni nie jesteśmy w stanie osiągnąć takiego efektu.
- Rozmawiał Pan z ich coachem Warrenem Gatlandem?
- Niestety, nie, a to dlatego, że Warren jako head coach zastrzegł sobie w Spale pełen spokój. Wiedział, że będzie kilku chętnych, aby pozawracać mu głowę (śmiech). Udało mi się natomiast porozmawiać z pozostałymi ośmioma trenerami walijskiej kadry, rozmawiałem też z kilkoma zawodnikami ich reprezentacji. To bardzo otwarci i sympatyczni ludzie. Pełen luz, żadnego gwiazdorstwa. Cierpliwie opowiadali co i dlaczego robią.
- Dużo było polskich trenerów na zgrupowaniu reprezentantów Walii?
- Około dwudziestu osób przyjechało do Spały na podsumowanie ich pobytu pod koniec minionego tygodnia. Oprócz mnie był tam trener Maciej Misiak, pod koniec tygodnia przyjechali przedstawiciele Budowlanych Łódź.
- Kiedy kibice Arki zobaczą efekty Pana walijskiego rekonesansu?
- Część ich warsztatu i zajęć, które widziałem, nie było dla mnie nowością. Dlatego też od jakiegoś czasu staram się te elementy wprowadzać do treningów Arki, bo nie ma nic gorszego niż rutyna w ciężkich zajęciach rugbistów. Sukcesywnie będę wprowadzał w Gdyni nowe rzeczy, ale na efekty trzeba będzie jeszcze poczekać.
Adam Mauks – Dziennik Bałtycki – 2011-07-26